Przyznam szczerze, że powyższy tytuł odrobinkę mnie skonfundował. Jednak skoro #POKOLENIA poprosiły mnie o udzielenie odpowiedzi na tak zgrabnie zadane pytanie, nie mogłem odmówić.
Zacznijmy więc od wymyślonej przeze mnie naprędce definicji, że dziadkiem może być mężczyzna, który spełnia następujące warunki: ma dzieci, a jego dzieci też mają dzieci. W ten sposób najłatwiej stać się dziadkiem i dlatego praktycznie każdy mężczyzna może uzyskać ten wielce zaszczytny tytuł. Ja jestem dziadkiem zdefiniowanym i certyfikowanym, co mogę w dowolny sposób udowodnić.
A stałem się nim w momencie, kiedy urodził się mój pierwszy wnuk. Niewiele mogłem się nim wtedy zajmować, ponieważ mieszkaliśmy kilka tysięcy kilometrów od siebie. Poza tym miałem prawie zerowe doświadczenie, gdyż jeden z moich dziadków zmarł długo przed moim narodzeniem, drugi zaś – kiedy miałem 5 lat. Był również tzw. dziadek przyszywany, ale tego widywałem w zasadzie tylko w wakacje. Trudno było mi więc korzystać z jakichś wzorców. Swoją dziadkową działalność rozpocząłem z pasją, choć bez praktyki i treningu.
Miałem ogromną przyjemność uczyć mojego pierwszego wnuka solidnego stąpania po ziemi, czyli chodzenia. A później kupiłem mu pierwsze łyżwy, z czego najbardziej dumny byłem ja, bo on bardzo się na lodzie męczył. Sześć lat później przyszły na świat moje dwie wnuczki, ale wtedy było już zupełnie inaczej. Byłem przy nich prawie od momentu narodzin. Od tamtej pory bardzo często bywamy razem. Zabieraliśmy je nawet z żoną na wakacje, gdy były malutkie. Dzięki temu ja, jako dziadek, mogłem w pewnym sensie spełniać funkcje rodzicielskie. I to niekoniecznie polegające na rozpieszczaniu, ponieważ wydaje mi się, że jest to rola, w której babcia czuła się zdecydowanie lepiej. Ja mogłem natomiast solidnie panować nad kwestiami logistyczno-edukacyjnymi.
I tak wygląda to do dzisiaj. Mogę zabierać wnuczęta w różne, bardziej lub mniej odległe, miejsca i organizować im czas wolny. Jednak wszystkie, prędzej czy później, użyją swojej wyjątkowo niebezpiecznej broni w postaci stwierdzenia: „Dziadek, nudzimy się!”. No i wtedy ręce opadają, więc jak nie mamy przygotowanego dobrego programu, to możemy przegrać batalię. Jeżeli jednak znamy się dobrze i jesteśmy odpowiednio przygotowani, to wnuczęta nie mają czasu na to, żeby się nudzić.