Kaizen – małe kroki, które tworzą wielką różnicę #POKOLENIA 17

Słowo kaizen to po japońsku zmiana na lepsze, poprawa lub polepszenie. Metoda, która polega na regularnym wprowadzaniu małych kroków.

Każdy człowiek dąży w swoim życiu do mniejszych lub większych zmian. Biorąc pod uwagę, że zawsze znajdzie się coś do poprawy, jest to zupełnie naturalne. Dlaczego jednak tak często i tak szybko rezygnujemy z obranej ścieżki? Dlaczego nierzadko, mimo wielkich planów, w ogóle na nią nie wchodzimy? Czy możemy wprowadzić w nasze życie zmiany, które rzeczywiście będą trwałe, a po jakimś czasie przyniosą upragnione rezultaty? A jeśli tak, jak możemy to zrobić?

"Rzucić palenie? To łatwe. Robiłem to ze sto razy."

Ten cytat z Marka Twaina doskonale obrazuje, jak trudno jest nam, ludziom, trzymać się podjętych przez siebie postanowień. Sama deklaracja to nic trudnego – prawdziwe schody zaczynają się później. I choć zdarzają się osoby, którym przysłowiowe rzucenie się na głęboką wodę wychodzi na dobre, zdecydowana większość szybko rezygnuje. Albo nie wprowadza założonych zmian wcale. Łatwo jest podjąć decyzję o porzuceniu nałogu, paląc właśnie papierosa. Łatwo obiecać sobie rozpoczęcie diety zaraz po sycącym obiedzie. Łatwo też zaplanować regularne ćwiczenia fizyczne, gdy właśnie kładziemy się spać. „Od jutra” – wszyscy to znamy, prawda…?

Czy to w ogóle ma sens?

W końcu jednak przychodzi ten dzień. Dzień zero. Dzień, który mógłby co prawda okazać się początkiem czegoś nowego, ale który niestety nader często niczego w naszym życiu nie zmienia. Nawet jeśli zostanie przeciągnięty do kilku dni. Nawet jeśli będzie to kilka tygodni. Ostatecznie bowiem i tak wrócimy do dawnych nawyków, do punktu wyjścia. Potem zaś będziemy się po cichu zastanawiać, czy to w ogóle ma sens. Na dodatek każda kolejna próba zmiany okaże się jeszcze trudniejsza od poprzedniej. Gdzie zatem tak naprawdę popełniamy błąd?

Stare chińskie przysłowie mówi, że nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Problemem Europejczyków jest to, że większość z nas wcale nie chce robić pierwszego kroku. Tym, czego pragniemy, jest nie krok, a skok. Efekty szybkie jak błyskawica. Zmiana nie stopniowa, a nagła. Sukces nie mały, a spektakularny. Nie ewolucja, a rewolucja. Inaczej to po prostu nie ma sensu. Niestety to właśnie takie myślenie sprawia, że niezmiernie trudno jest nam wprowadzić w życie stałe zmiany. I tu z pomocą przychodzi metoda kaizen.

Kaizen – co to jest?

Słowo kaizen to po japońsku zmiana na lepsze, poprawa lub polepszenie. Na początku metoda ta stosowana była przede wszystkim w biznesie, szybko jednak dostrzeżono jej potencjał również w codziennym życiu. Kaizen polega na regularnym wprowadzaniu małych, niemal niezauważalnych zmian, które jednak po jakimś czasie tworzą wielką różnicę. To filozofia, dzięki której pokonujemy najważniejszą przeszkodę, jaka staje na drodze do osiągnięcia wytyczonego celu: lęk. To także metoda, która pozwala nam wytworzyć nawyk. Jest on swego rodzaju gwarancją, że rzeczywiście będziemy się trzymać wprowadzonych zmian.

Lęk przed zmianą – dlaczego nam towarzyszy?

Jeśli ktoś nigdy nie ćwiczył, ale powinien zacząć (bo takie jest na przykład zalecenie lekarza), ma prawo odczuwać niepokój. Dlaczego? Ponieważ wertując dostępną literaturę czy natrafiając na wypowiedzi fachowców, najprawdopodobniej dowie się, że musi poświęcić treningom co najmniej pół godziny, a najlepiej godzinę dziennie. Dla osoby, która od zawsze stroniła od aktywności, będzie to niemal szok. Nawet jeśli spróbuje, istnieje ogromna szansa, że bardzo szybko się podda. Co więcej, będzie cierpiała psychicznie za każdym razem, gdy przyjdzie czas na ćwiczenia, oraz fizycznie, gdy trening dobiegnie już końca. Ten sam schemat dotyczy również wszelkich innych zmian, które wprowadzane są w życie w sposób zbyt nagły i w zbyt dużej dawce. Co więc zrobić, by wytrwać w swoim postanowieniu? Zastosować metodę kaizen!

W swojej książce Filozofia kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie Robert Maurer opisuje przypadek kobiety, która pałała tak ogromną niechęcią do aktywności fizycznej, że nie była w stanie podjąć w tym kierunku dosłownie żadnego działania. A przynajmniej tak jej się wydawało. Do czasu, gdy lekarz zalecił jej, by wykonywała na początek tylko jedno ćwiczenie: stanie na nodze przez trzydzieści sekund. Mogłoby się wydawać, że taki trening nie ma żadnego sensu, ale – jak się później okazało – miał. Miał, ponieważ pozwolił kobiecie pokonać lęk. Niechęć. Wewnętrzny opór. Po jakimś czasie sama zaczęła rozbudowywać swój plan aktywności, a jednocześnie wytworzyła u siebie nowy nawyk związany z regularnymi ćwiczeniami. Małymi krokami odniosła zatem wielkie zwycięstwo.

Poznając lepiej filozofię kaizen, szybko zrozumiemy, dlaczego na przykład swoje postanowienia noworoczne spełnia średnio jedynie 8 proc. ludzi. Dodajmy – tych, którzy w ogóle zdecydowali się je podjąć. Tak naprawdę nie ma w tym niczego zaskakującego, bo przecież 1 stycznia nowego roku jesteśmy tymi samymi osobami, którymi byliśmy 31 grudnia roku starego. Z tymi samymi obawami, blokadami i ograniczeniami. Z tymi samymi defektami charakteru. Z tym samym bagażem doświadczeń. Czy wobec tego wspomniany już skok na głęboką wodę (bo noworoczne postanowienia nader często tym właśnie są) to faktycznie dobre rozwiązanie? Chyba jednak nie do końca…

Małe kroki do wielkiej zmiany

A gdyby tak zmniejszyć nieco swoje oczekiwania? Zaplanować sobie małe realne cele i cieszyć się z każdego etapu, który stopniowo będzie prowadził do ich osiągnięcia? Przestać odgrażać się, że schudniemy 20 kg i na dobry początek zaplanować, że zgubimy dwa? Nie rzucać po raz setny palenia, a zamiast tego zmniejszać liczbę wypalanych papierosów o, na przykład, jedną sztukę w każdym kolejnym tygodniu? Zacząć ćwiczyć minutę albo dwie dziennie? Wziąć się za porządki, zaczynając od jednej niewielkiej szuflady? Poznawać nowy język obcy, poświęcając na naukę nie godzinę, ale pięć minut każdego dnia?

Potęga metody kaizen tkwi nie tylko w jej prostocie, ale również w czystej matematyce.

By to udowodnić, posłużmy się ostatnim z powyższych przykładów, czyli nauką języka obcego. Czy pięć minut dziennie to śmiesznie mało? I tak, i nie. Pięć minut dziennie to pół godziny w tygodniu, około dwóch godzin w miesiącu i około 24 godziny w roku. Nie są to może wartości imponujące, jednak pamiętajmy, że kaizen ma za zadanie sprawić, byśmy w ogóle zaczęli, a w dalszej kolejności wyrobić w nas nawyk. Gdy już się wciągniemy, po tygodniu czy miesiącu możemy zacząć stopniowo wydłużać czas nauki. Kiedy dojdziemy do trzydziestu minut dziennie, będziemy mieć już trzy i pół godziny nauki w tygodniu, około 14 godzin w miesiącu i prawie 200 godzin w roku. A to już naprawdę bardzo dużo. Wystarczająco, by chociażby czytać proste teksty, sporo zrozumieć z oglądanego w oryginale filmu czy podjąć próby komunikacji w danym języku, na przykład podczas pobytu za granicą. I pomyśleć, że zaczynaliśmy od pięciu minut dziennie…

Zapowiedź kontynuacji cyklu

Jeśli spodoba się Wam artykuł, to w następnych numerach Pokoleń będziemy kontynuować cykl o kaizen, a każdy kolejny tekst poświęcimy wybranej dziedzinie, w której można z powodzeniem zastosować tę filozofię.