Życzliwość. Wydawałoby się, że wszystkim znana, choć jako zjawisko w codziennym życiu, na ulicy, czy w ogóle wokół, coraz rzadziej spotykana. A jednak akt wspaniałomyślnej i odruchowej serdeczności doczekał się zainteresowania poważnych naukowców i badań z prawdziwego zdarzenia. Dlaczego? Okazuje się bowiem, że nawet najdrobniejsze gesty życzliwości, takie jak przytrzymanie komuś drzwi czy powiedzenie zwykłego „dziękuję” kierowcy autobusu, przynoszą korzyść zdrowiu zarówno na płaszczyźnie fizycznej, psychicznej, jak i emocjonalnej – o ile w ogóle w przypadku dobrostanu człowieka można mówić o tych aspektach rozdzielnie.
Co więcej, życzliwość jest podobno wyjątkowo zaraźliwa, co dodatkowo może nas zmotywować. Z pozoru niewiele znaczący gest może do nas wrócić, nawet w formie zwielokrotnionej. Mało tego, życzliwość zostawia „odcisk” w mózgu osób, których wcale bezpośrednio nie dotyczyła, a które były jedynie jej świadkami – poprawia ich humor i samopoczucie oraz sprawia że chcą ją podać dalej! I niby wiemy to od wieków – choćby poprzez powtarzane od pokoleń przysłowia, że co dajesz, to wraca…. Ale w pospiesznej codzienności częściej bezwiednie wypuszczamy w świat warknięcia, pretensje i narzekania, a usta same, niczym ciągnięte siłą grawitacji, wyginają się w dół zamiast w górę.
Dlatego warto zapoznać się z naukowymi wnioskami i od dziś ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć mięsień życzliwości.
Życzliwość zwiększa:
POZIOM OKSYTOCYNY, CZYLI HORMONU MIŁOŚCI, który pomaga obniżyć ciśnienie i poprawia ogólną kondycję serca; oksytocyna odpowiada za poczucie własnej wartości i optymizm, co jest szczególnie pomocne, jeśli jesteśmy nerwowi lub nieśmiali w sytuacjach społecznych.
POCZUCIE SZCZĘŚCIA – podobnie jak większość medycznych antydepresantów życzliwość pobudza produkcję serotoniny, która goi rany, uspokaja i sprawia, że czujemy się szczęśliwi.
ENERGIĘ – około połowa uczestników badania, polegającego na pomocy innym, stwierdziła, że czuje się silniejsza i pełna energii. Wiele osób zadeklarowało, że jest spokojniejszych, mniej zdołowanych*.
DŁUGOŚĆ ŻYCIA – pomoc innym chroni zdrowie dwa razy bardziej niż aspiryna przed chorobami serca. Osoby w wieku 55 lat i starsze, które pracują jako wolontariusze w dwóch lub większej liczbie organizacji, wykazują o 44% niższe prawdopodobieństwo wcześniejszej śmierci, i to po odjęciu wszelkich innych czynników, w tym zdrowia fizycznego, ćwiczeń, płci, nawyków takich jak palenie, stanu cywilnego itp. Efekt jest więc silniejszy niż ćwiczenie cztery razy w tygodniu lub chodzenie do kościoła.
PRZYJEMNOŚĆ – według badań Emory University, kiedy robimy coś dobrego dla drugiej osoby, ośrodek przyjemności i nagrody w mózgu rozświetla się, tak jakbyśmy to my byli odbiorcą dobrego uczynku, a nie dawcą. Zjawisko to nazywa się po angielsku helper’s high, czyli hajem pomagającego.
Życzliwość zmniejsza:
BÓL – zaangażowanie włożone w najmniejszy akt życzliwości wyzwala produkcję endorfin, czyli naturalnego środka przeciwbólowego.
STRES – permanentnie życzliwe osoby mają 23% mniej kortyzolu (hormonu stresu) i starzeją się wolniej niż średnia populacji**.
NIEPOKÓJ – w badaniu University of British Columbia grupa osób ze zdiagnozowanym silnym niepokojem wykonywała co najmniej sześć dobrych uczynków tygodniowo. Po miesiącu nastąpiły: znaczny wzrost pozytywnych nastrojów, satysfakcja z relacji i mniejsza skłonność do unikania sytuacji społecznych.
DEPRESJĘ – kiedy dajemy coś od siebie, wszystko, od satysfakcji życiowej do samorealizacji i zdrowia fizycznego, ulega znacznej poprawie.
CIŚNIENIE KRWI – a to za sprawą wspomnianej wcześniej oksytocyny, która, jak zbadał dr David R. Hamilton, uwalnia tlenek azotu, a ten z kolei rozszerza naczynia krwionośne, zmniejszając ciśnienie krwi.
I co? Warto? Warto. Może lekarze zaczną to przepisywać na receptę!
Tekst: Magda Brejdygant
Źródło: www.heartmath.org
*Christine Carter, UC Berkeley, Greater Good Science Center.
**Christine Carter, Raising Happiness; In Pursuit of Joyful Kids And Happier Parents.