Lekcja stylu seniorów #POKOLENIA 17

Niemal każda gazeta pełna jest reklam strojów, kosmetyków, butów i innych rzeczy dla kobiet. Jeśli chodzi zaś o mężczyzn, to takie pozycje można znaleźć jedynie w nielicznych periodykach typowo męskich albo – na drugim biegunie – w promocyjnych gazetkach supermarketów…
Pewnie nieco narażę się części czytelników Pokoleń, gdy powiem, że seniorki noszą się znacznie lepiej niż panowie w tej samej kategorii wiekowej. O to, czy to prawda, i co z tym ewentualnie można zrobić, postanowiłem zapytać stylistkę, panią Annę Mikulską.

Czy prawdziwą jest teza, że mężczyźni po sześćdziesiątce spotkani na ulicy, czy nawet gdzieś w kawiarni, wyglądają gorzej niż ich rówieśnice?

Anna Mikulska: Bałabym się takiego uogólnienia. Prawdą jest, że są zarówno mężczyźni, jak i kobiety, którzy w pewnym wieku odpuszczają sobie dbałość o wygląd. To wynika z kilku czynników, jak chociażby z tego, że nie muszą już pokazywać się tak często publicznie, że nie są zdani na ogląd i ocenę otoczenia. Ma to jednak też tę konsekwencję, że po jakimś czasie braku obcowania z ulicą i towarzystwem w pracy tracą orientację, co ludzie noszą, co jest modne, a czego nie powinno się już zakładać. Nie o to chodzi, by w starszym wieku być wzorcem trendów, ale aby być nowoczesnym i jednak nie postarzać się dodatkowo ubiorem. Są zarówno kobiety, które mają swój styl wypracowany przez lata, jak i mężczyźni określani czasem mianem starej szkoły elegancji, którzy zawsze występują w marynarce i z fularem. Prawdziwa elegancja nie podlega tak naprawdę wpływom mody.

Mówiąc o ubiorach seniorów, nie możemy zapominać o barierze finansowej, dochody emerytów są raczej niskie.

A.M.: Dzięki Bogu wszyscy mają równe szanse – o stroju człowieka bardziej decyduje pomysł niż pieniądze. Widać to wyraźnie w przypadku osób publicznych.

A czy coś się zmienia w tym względzie na lepsze z biegiem lat?

A.M.: O, tak! Zdecydowanie na korzyść. Dużą rolę odgrywają tutaj mass media. Mam na myśli głównie telewizję, gdzie widzimy coraz starszych bohaterów programów, seriali, ale także gazety, które dostrzegają, że rośnie zdecydowanie rynek odbiorców wśród seniorów, i to nie tylko z powodów demograficznych. Do tego dochodzi internet z wieloma propozycjami. Także aktywizacja organizacji senioralnych działających w skali lokalnej i ogólnopolskiej, imprezy i warsztaty poświęcone stylowi ubierania się i dbania o siebie czy uniwersytety trzeciego wieku mają duży udział w poprawie wizerunku naszych seniorów. Granice wieku dojrzałego wyraźnie się przesuwają, a jednym z czynników pozwalających ten wiek przesuwać na własny użytek jest dbałość o wygląd.

Jaka jest rola pani, jako stylistki? Czy jest to trudne zajęcie?

A.M.: Zawód stylisty najbardziej przypomina psychologa. Niewątpliwie w psychice człowieka tkwi klucz do powodzenia porady. Muszę na początku nie tylko zobaczyć człowieka, lecz także spróbować go poznać. Informacji o jego stylu nie czerpię wyłącznie z ubrania, w którym do mnie przyszedł, muszę przede wszystkim odczytać, dlaczego w ogóle tak się ubiera. Czasem pomocne są z pozoru dziwne pytania o to, co dana osoba lubi robić w wolnym czasie, gdzie chciałaby mieszkać, jak często chodzi do fryzjera, a nawet w czym lubi spać. Dzielę klientów na kilka podstawowych stylów – każdemu da się przypisać któryś z nich. Rolą stylity jest odkryć największe atuty, zakamuflować mankamenty, a potem dobrać stroje zgodne ze stylem klienta. W innym przypadku, nawet jeśli ktoś dla otoczenia będzie wyglądał fantastycznie, to sam będzie czuł się źle w nowej garderobie. A nie o to chodzi w moim zawodzie – ubrany przeze mnie klient ma czuć się lepiej, nowocześniej, młodziej, pewniej niż przed wizytą. Ubrać kogoś obiektywnie dobrze nie jest problemem, ważne jest, by człowiek sam ze sobą czuł się komfortowo w zaproponowanej stylizacji. Jeśli umie się korzystać z umiejętności dotarcia do psychiki klienta, praca stylity przynosi prawdziwą satysfakcję.

Zdarzają się mężczyźni korzystający z pomocy stylistów?

A.M.: Trzeba mieć na uwadze to, że do stylisty najtrudniej jest… przyjść. Często potrzebny jest – szczególnie panom – jakiś dodatkowy bodziec, na przykład uwaga od otoczenia odnośnie do wyglądu czy złego stylu, sugestia zaufanej osoby itp. Bo mężczyźni albo uważają, że sami dobrze wiedzą, w co mają się ubrać, albo są przekonani, że z ich wyglądem już nic nie da się zrobić. I tu jest właśnie nasza, stylistów, rola. Ocena stylisty naprawdę różni się od oceny dokonywanej na co dzień przez koleżanki czy kolegów. Zadaniem stylisty jest nie tylko zamaskować mankamenty sylwetki, lecz także – co najważniejsze – pokazać i wyeksponować zalety. Bo – czasem wbrew wewnętrznemu przekonaniu – każdy je ma. Coraz częściej moimi klientami są panowie, choć częściej grupowo niż indywidualnie, np. na służbowych wyjazdach, które są wzbogacane o porady stylistów. Zdarza się, że przychodzą także mężczyźni 65+. Są często bardziej wdzięcznymi klientami niż kobiety, bo są konsekwentni. Nie podlegają tak łatwo wpływom zdjęć z gazet czy temu, co widzieli u kolegi.

A czy jeśli już mężczyzna przyjdzie, umie wykorzystać dawane mu rady?

A.M.: Generalnie, nie tylko wśród panów, są dwa typy klientów korzystających z porady stylistów: tacy, którzy się przywiązują i systematycznie pojawiają z prośbą o poradę, i tacy, którzy podczas konsultacji dostają wskazówki, uwagi, sugestie, a później doskonale dają sobie radę sami. Ci drudzy nabierają przede wszystkim pewności siebie, a wizytę u doradcy traktują jako swego rodzaju drogowskaz czy inspirację.

A coś bardziej konkretnego, coś, co zachęciłoby naszych czytelników, by poszukali stylisty?

A.M.: W zasadzie nie ma problemów ze znalezieniem takiej usługi. W Polsce już wiele większych centrów handlowych, inspirując się zachodnimi sąsiadami, oferuje na co dzień bezpłatne porady. Doradca wizerunku nie pobiera za to wynagrodzenia, gdyż jest tam zatrudniony jako konsultant. Na ogół na osobę – kiedy już przyjdzie – poświęcamy około 1,5 godziny. Trzeba tylko zadać sobie trochę trudu, by takie miejsce i stylistę, a właściwie jej czas, znaleźć. Dla osób poruszających się po internecie nie powinno być z tym problemów. Styliści mają różne rodzaje cenników: godzinowe, w zależności od rodzaju usługi lub pakietowe. Możemy umówić się na analizę kolorystyczną, dobranie odpowiednich fasonów i stylizację sylwetki, przegląd szafy czy same zakupy. Rolą stylistki jest zainspirować klienta czymś nowym. To jest najtrudniejsze, bo każdemu z nas jest ciężko wyjść poza strefę komfortu ukształtowaną przyzwyczajeniami. Proszę jednak nie mylić roli stylisty z postawą sprzedawców, którzy nie zawsze są uczciwi i potrafią wmówić, że dwa rozmiary za mała albo kolorystycznie zupełnie niedopasowana marynarka leży jak ulał. Czasem zdarza się, że ich wynagrodzenie uzależnione jest od sprzedaży – a to rodzi pokusę. Na szczęście coraz więcej marek przeprowadza w sklepach szkolenia dla pracowników ze stylizacji. Nie od dziś wiadomo, że zadowolony i dobrze ubrany klient może być doskonałą reklamą i wizytówką sklepu.

Jakie są pani doświadczenia, jeśli chodzi o grupowe porady i warsztaty stylizacji dla seniorów?

A.M.: Takie inicjatywy spełniają bardzo istotną funkcję w poprawie wizerunku i aktywizacji grupy. Z doświadczenia wiem, że również i dla tej grupy wiekowej osobne szkolenia dla pań i panów lepiej się sprawdzają. Mimo podobnych tematów są to jednak dwa różne światy, podejścia i energia. Ale zapewniam, że jeśli już mężczyźni biorą udział w szkoleniu, są wiernymi i aktywnymi słuchaczami. Zadają dużo pytań i wchodzą w dyskusję, zgłębiając temat. Organizując takie spotkania, wydaje się, że trudniej jest zebrać grupę, bo u panów dochodzi jeszcze obawa konfrontacji z innymi, czego prawie nie ma u kobiet. Ale to tylko początki. I zdarza się, że takie wyłącznie męskie spotkania są… chętnie podglądane przez kobiety.

Dziękuję za rozmowę.