Zadziwiające, jak małą wagę przywiązujemy obecnie do podstawowej czynności życiowej, jaką jest oddychanie. A przecież automatyczna, całodobowa praca organizmu „daje nam życie, duszę i świadomość” – jak twierdził Arystoteles.
Jaki oddech jest życiodajny? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Rytm i sposób oddychania każdego z nas kształtowany jest indywidualnie przez zespół wielu czynników. Ważne są zarówno stan układu oddechowego, jak i przeżywane emocje oraz warunki zewnętrzne.
Inaczej, szybciej i płycej, oddychamy w ciągu dnia, podczas jakiejkolwiek aktywności fizycznej czy umysłowej, a inaczej w nocy, kiedy automatyczny oddech jest wolniejszy i głębszy, a organizm nie potrzebuje tyle tlenu, by się odprężyć. Jeszcze inaczej oddychamy w trakcie mówienia, śpiewania czy głośnego śmiechu, spontanicznie komunikując się z otoczeniem, a jeszcze inaczej – bardziej regularnie – podczas uprawiania sportu czy ćwiczeń świadomego oddychania. Nasz oddech dostosowuje się do aktualnych potrzeb organizmu, jednak nie u każdego ten mechanizm działa tak elastycznie, by doprowadzić do równowagi.
Często oddychamy za płytko, zbyt szybko lub odwrotnie – wstrzymujemy oddech. Zaburzenia prawidłowego rytmu oddychania są wynikiem nadmiernego wysiłku, ale też przeżywania mocnych, negatywnych emocji.
Wybitny amerykański psychiatra, Alexander Lowen, twierdził, że niezdolność do normalnego oddychania jest główną przeszkodą w zachowaniuzdrowia emocjonalnego. Na pytanie, dlaczego tak wielu ludzi nie może oddychać swobodnie i głęboko, odpowiadał, że „oddychanie wzbudza emocje, a ludzie boją się je odczuwać. Boją się, że odczują swój smutek, swój gniew, swój strach”.
Lowen wskazuje źródła tych zaburzeń: „Jako dzieci wstrzymywali oddech, żeby się nie rozpłakać, kurczyli ramiona i zaciskali klatkę piersiową, żeby nie wybuchnąć złością, tłamsili gardło, żeby powstrzymać krzyk. Skutkiem tych manewrów było ograniczenie oddychania”. Ludzie dorośli, niepomni tego, że tłumienie i powstrzymywanie jakichkolwiek uczuć utrudnia swobodne oddychanie, nadal nieświadomie wstrzymują oddech – żeby trzymać emocje na wodzy. Co wcale nie pomaga im w rozwiązaniu problemów.
Istnieje jeszcze jedna istotna przyczyna wstrzymywania oddechu. To smog – powietrze pełne toksycznych substancji lotnych, przed którymi instynktownie wzbraniają się płuca. Smog, przed którym tak naprawdę nie ma dokąd uciec, jest intensywniejszy i groźniejszy od dymu palaczy, spalarni śmieci czy spalin z samochodów (!). Czad z piecyków gazowych i kominków zanieczyszcza powietrze także w uzdrowiskach położonych poniżej 2500 m n.p.m.
Niestety, nawet w górach Tybetu, gdzie żyje znane z długowieczności plemię Hunza – którego członkowie do niedawna oddychali nieskazitelnie czystym powietrzem i którym przez pokolenia obcy był stres, funkcjonowali skromnie, pracowali bez udogodnień, ale i bez zmęczenia – raj się skończył. Gdy dotarła tam współczesna cywilizacja z nowoczesną techniką i komunikacją, Hunzowie zaczęli żyć wygodniej i dostatniej, ale z dnia na dzień utracili odporność, zaczęli zapadać na infekcje oraz znane nam choroby cywilizacyjne. Ich szczęście i spokój zostały zakłócone przez zanieczyszczone powietrze i wszechobecny stres.
Rzeczywistość XXI w. dowodzi, że życie bez poczucia niepokoju i napięcia jest dziś niemal niemożliwe. Z danych ogłoszonych przez NIK w 2019 r. wynika, że w 2017 r. zarejestrowano najwyższą od kilkunastu lat liczbę chorych na astmę i ostre napady kaszlu (było ich o 60 proc. więcej niż w 2016 r.), znacznie pogorszył się też stan chorych na niedokrwienie i zaburzenia rytmu serca oraz ciężkie choroby płuc spowodowane wysokim stężeniem smogu. Ekonomiczne skutki przedwczesnych zgonów mających związek z zanieczyszczonym powietrzem oszacowano w WHO na poziomie aż 12,9 proc. PKB.
Walcząc ze smogiem, walczymy więc o jakość tego, czym będziemy oddychać i co zadecyduje o psychofizycznym zdrowiu następnych pokoleń. Systemowa likwidacja smogu może jednak trwać latami.
A co możemy zrobić już dzisiaj? Uczyć się oddychać świadomie. Ogólny wzorzec prawidłowego oddechu zakłada, że głębszy wdech powinien trwać około pięciu sekund, a wydech – około ośmiu sekund, czyli prawie dwa razy dłużej. Kilkanaście minut takich ćwiczeń każdego poranka szybko wzmocni automatyzm, ułatwiając oddychanie w sytuacjach kryzysowych, przy podwyższonym zapotrzebowaniu na tlen. Głębszy oddech pomoże pokonać nagłe zagrożenia i ułatwi wychodzenie z długotrwałego stresu.