OKIEM SENIORA – Sanatoryjny savoir-vivre #POKOLENIA 16

OKIEM SENIORA

Sanatoryjny savoir-vivre

Pobyt w sanatorium, choć reglamentowany, jest coraz bardziej popularny. Trzy, czasem prawie cztery, tygodnie – stanowiące uwieńczenie naszych starań i długiego oczekiwania – mają być czasem prawdziwego relaksu, zerwania z codzienną bieganiną, nowych doświadczeń, a może nawet nowych znajomości. To wszystko są także elementy leczenia, choć niekiedy niedostatecznie uświadamiane. Nie należy jednak zapominać, że w sanatorium obowiązują również zasady kultury osobistej, na którą składają się: uprzejmość, dyskrecja, skromność, słowność, życzliwość, uśmiech, umiejętność słuchania, panowanie nad uprzedzeniami i złym samopoczuciem, dbałość o wygląd zewnętrzny i obycie towarzyskie. Zgodnie z podstawową zasadą w sanatorium zachowujmy się tak, jak chcielibyśmy, by inni zachowywali się wobec nas.

Dzielenie wspólnej przestrzeni

Przede wszystkim trzeba ułożyć sobie relacje z osobami dzielącymi z nami pokój – jedynki zdarzają się raczej rzadko. Pokoje hotelowe w sanatoriach są zazwyczaj zbyt małe, by czuła się w nich w pełni komfortowo ta liczba osób, którą tam zakwaterowano, w dodatku sobie obcych. Są zazwyczaj dwu- lub trzyosobowe, czasem mają charakter studia, gdzie dwa pokoje mają wspólną łazienkę, która jest wtedy dosyć newralgicznym miejscem, zwłaszcza rano. Tym bardziej trzeba tę dostępną powierzchnię i urządzenia wykorzystać efektywnie, ale i kulturalnie.
Zaczynamy zazwyczaj od wyboru łóżka, czyli takiej prawdziwie swojej przestrzeni życiowej na najbliższe trzy tygodnie. Uważa się, że kolejność zjawienia się w pokoju decyduje o zajmowaniu łóżek. Ale czy tylko? Czy nie należy uwzględnić próśb osób, szczególnie mających ograniczenia ruchowe czy też cierpiących na krępujących dolegliwości, jak chociażby chrapanie? Może warto pójść na kompromis i okazać dobrą wolę. Zaowocuje to wdzięcznością na cały pobyt. Nie do zaakceptowania jest postawa, gdy zjawiając się w pokoju jako ostatni lokator, protestujemy od wejścia, że to łóżko przy oknie to nie dla nas, bo będzie ciągnęło od niego zimno. Zawsze lepsza jest próba porozumienia. Przecież od tego, jak będziemy się zachowywali, zależeć będą reakcje pozostałych mieszkańców pokoju na naszą osobę.

Dobór – nie całkiem – naturalny

Regułą jest, że od początku pobytu przechodzimy na ty, ale pamiętajmy, że to osoba wyraźnie starsza proponuje takie skrócenie dystansu. Czasem różnica wieku jest mało wyczuwalna, więc nie ma aż takiego znaczenia, kto zainicjuje tykanie.
Każdy z nas przybywa do sanatorium z sumą swoich przyzwyczajeń i nawyków. Nie wszystkie będziemy mogli realizować w warunkach współmieszkania. W sytuacjach najbardziej trudnych, czy wręcz drastycznych, możemy zapytać administrację sanatorium o możliwość zmiany przydziału pokoju. Jest to czasem wykonalne, gdy ośrodek nie jest w pełni zajęty. Zdarza się – i jest to dobry sposób – że, gdy czekamy na zameldowanie, patrząc po twarzach, możemy wybrać sobie współtowarzysza. Personel sanatorium stara się dobierać mieszkańców do pokoi pod kątem wieku, ale raczej chętnie przystaje na nasze sugestie w tym względzie.

Z szacunkiem do personelu…

Pamiętajmy też, że pracownicy sanatorium to nie nasi służący – dbajmy o ich godność i okażmy im należny szacunek. Nie wszystkich muszą śmieszyć nasze żarty i zaczepki, zwłaszcza gdy pani z recepcji słyszy je po raz pięćdziesiąty danego dnia. Tak samo nie powinna być ona adresatem pretensji – czasem zgłaszanych zbyt obcesowo – o kolejkę przy recepcji, o długi czas oczekiwania na pokój, o za wysokie przydzielone piętro itp. Pamiętajmy, że często turnus rozpoczyna się w tym samym czasie dla wszystkich kuracjuszy, co wymaga dużej mobilizacji personelu.
Podobnie może być w kolejce do pokoju pielęgniarek czy do gabinetu lekarskiego, gdzie – mimo wyznaczonej godziny – często musimy poczekać. Zawsze w takich chwilach powinna nam przyświecać myśl: nie muszę się spieszyć, przecież mam na to aż trzy tygodnie.
…i współlokatorów
Mieszkając w dzielonym pokoju, mamy na ogół różne pory posiłków, zabiegów, wyjść czy wyjazdów. Miejmy to na uwadze przy zajmowaniu łazienki, czajnika, żelazka itp. Dobrze jest powiedzieć współlokatorom przynajmniej o swoich oczekiwaniach związanych z rozkładem zabiegów i posiłków, co bardzo ułatwi codzienność.
Częstym powodem konfliktów jest telewizor, a w zasadzie to, jaki program będziemy oglądali. Są znane różne praktyki w tym względzie, najlepszą jest jednak próba porozumienia. Nie jest dobrym rozwiązaniem zawłaszczanie pilota w określonych godzinach czy na cały dzień. Taka sytuacja może spowodować bowiem, że – mieszkając przykładowo w trójkę – przez dwa dni będziemy zmuszeni oglądać programy, których nie akceptujemy. W rewanżu następnego dnia będziemy włączali program, którego nie lubią pozostali współlokatorzy. Spirala niechęci nakręca się w ten sposób jeszcze bardziej.

Komunikacja bez przemocy

Starajmy się unikać nie tylko jednoznacznych programów telewizyjnych, lecz także rozmów o polityce, która stała się ostatnio przedmiotem zażartych sporów. Pamiętajmy, że tak jak sami nie damy się przekonać do czyichś poglądów w ostrym sporze, tak i inni będą obstawać pry własnej racji. Jest wiele tematów do pogaduszek, więc obecność polityki jest w czasie sanatoryjnego wyciszenia zupełnie niepotrzebna. A we wszystkich tematach szanujmy prawo do dyskrecji: nie wypytujmy, nie pouczajmy, nie forsujmy własnych pomysłów na rozwiązanie czyichś problemów. Mówmy o sobie tyle, ile chcemy powiedzieć, i szanujmy prawo innych do zachowania tajemnicy.

Cicho i dyskretnie

Są też sytuacje, gdy rozmowy powinniśmy jednak ograniczyć. To przede wszystkim moment korzystania z zabiegu. Sanatoryjne warunki nie zapewniają całkowitego odizolowania każdego z kuracjuszy. Często boksy zabiegowe są wydzielony w sposób wręcz symboliczny – tylko jakąś zawieszoną na rurkach kotarą. W tej sytuacji konieczny jest umiar w przyglądaniu się osobom wchodzącym. Trzeba pamiętać, że to, na co się leczymy, jest bardzo osobistą sprawą, więc nawet jeśli warunki wręcz narzucają nam obraz sąsiada czy sąsiadki, zajmujmy się tylko sobą. Prowadzenie rozmów z osobą korzystającą z zabiegu obok też nie jest akceptowalnym rozwiązaniem. Nie każdy chce słuchać o czyichś problemach zdrowotnych, domowych czy innych. To przeszkadza tym, którzy akurat potrzebują ciszy i wolą – jeśli czas zabiegu na to pozwala – raczej się zdrzemnąć. A już zupełnie niedopuszczalne jest prowadzenie rozmów w saunach, grotach solnych itp., gdzie kuracjusze przychodzą, by się całkowicie zrelaksować.
Również w stosunku do wykonujących zabiegi miejmy umiar w chęci rozmowy. Może nie wszystkie panie lubią być komplementowane przez rówieśników swoich ojców czy nawet dziadków. A już z pewnością nie powinniśmy nikogo pouczać, jak – według nas – miałaby wyglądać organizacja czyjejś pracy.

Kindersztuba na stołówce

Sanatoryjna stołówka to miejsce, gdzie spotykamy wielu kuracjuszy. Pamiętajmy więc o miłym powitaniu na rozpoczęcie dnia. W jadalni również, podobnie jak w pokoju, nie musimy upierać się, że będziemy siedzieć tylko twarzą do okna, bo może zamiana miejsc da komuś trochę więcej wygody w ciasnym pomieszczeniu. Dania są serwowane w wazach i na półmiskach dla całego stolika. Pamiętajmy, że salaterka z surówką jest dla wszystkich, czasem nawet dla ośmiu, stołowników. I nie ma znaczenia, że akurat uwielbiamy mizerię, a nie lubimy pora. Zawsze w tym drugim przypadku możemy zaoferować naszą porcję komuś innemu. Nikt przy stole nie powinien odnieść wrażenia, że zostawiono mu resztki nieproporcjonalne do wcześniej pobranych porcji. Jedząc, możemy prowadzić rozmowę, ale nigdy z pełnymi ustami. I to nie tylko dlatego, że to nieeleganckie, lecz także dlatego, że może to być przyczyną kłopotliwych sytuacji. Nieeleganckie jest też – niestety wciąż spotykane – oblizywanie sztućców, reagowanie na czyjeś kichnięcie itp. Nie ma konieczności mówienia zwyczajowego „smacznego”, ale obowiązkiem jest podziękować, gdy ktoś do nas skieruje takie słowo.
Wrażenia z pobytu w sanatorium, a i skutki leczenia, będą tym lepsze, im bardziej uda się nam wkomponować w środowisko początkowo zupełnie obcych ludzi. Czasem znajomości zawarte w sanatoriach – przekształcone w przyjaźnie – trwają latami.