Przyroda leczy choroby psychiczne, pomaga w depresji, zaburzeniach otępiennych i lękowych, ułatwia rehabilitację po udarach, jest przydatna w zmaganiu się z uzależnieniami. Powiecie: nie każdy ma dostęp do ogrodu. Owszem, ale są przecież balkony!
Natura działa na wszystkie zmysły, a naukowcy udowodnili, że bakterie znajdujące się w glebie pobudzają wydzielanie serotoniny, czyli hormonu szczęścia. Ludzie fascynują się przyrodą od czasów faraonów, a terapeutyczny wpływ roślin na zdrowie wykorzystywali już egipscy lekarze. W Stanach Zjednoczonych pionierem hortiterapii był doktor Benjamin Rush, który leczył osoby chore umysłowo pracą w ogrodzie i w polu, a w 1817 r. przy klinice psychiatrycznej właśnie w USA został utworzony park z lasem i łąkami. Hortiterapię zaczęto na jeszcze szerszą skalę doceniać pod koniec XIX w., kiedy zauważono, że przynosi wymierne skutki w rehabilitacji osób z zespołem stresu pourazowego,
a w 1936 r. w Anglii została ona uznana za oficjalna metodę terapii dla fizycznie i psychicznie chorych. W połowie XX w. dziedzina ta stała się przedmiotem studiów i od tej pory stale wprowadzane są nowe metody zajęć terapeutycznych z pacjentami.
W Polsce hortiterapia jest wciąż jeszcze najmniej rozpowszechnioną metodą wspierającą proces rehabilitacyjny osób przewlekle chorych
(w tym z niepełnosprawnościami), ze schorzeniami psychiatrycznymi, zaburzeniami zachowania
i emocji. Szkoda, bo podkreśla się często stosunkowo niskie koszty i wymogi techniczne dla jej realizacji, a jej beneficjenci reagują na nią entuzjastycznie, gdyż obok zajęć związanych
z przyrodą mocno zacieśnia ona relacje społeczne i daje poczucie bycia potrzebnym. Realizowana jest najczęściej w formie ogrodów przyszpitalnych, terenów zielonych wokół hospicjów i domów opieki społecznej, zakładów opiekuńczych, penitencjarnych lub wychowawczych. Często jest działaniem skupionym wokół klubów seniora, uniwersytetów trzeciego wieku, realizowanym w przestrzeni publicznej ogrodów botanicznych, arboretów i gospodarstw agroturystycznych.