Szukamy przodków – #POKOLENIA 20

Pandemia spowodowała, że utknęliśmy w domach, a to wymaga dobrego zagospodarowania czasu. W dużej liczbie przypadków skutek jest pozytywny – przejawia się we wzroście kompetencji komputerowych wśród seniorów. Można wykorzystać je w celu poszukiwania przodków, takiej amatorskiej genealogii. Tego typu działania stają się coraz bardziej modne, a poprzez zastosowanie najnowszych technologii – również coraz bardziej skuteczne.

To nie tylko zaspokojenie naszej ciekawości. Szukanie przodków jest świetną okazją do opowiadania o przeszłości rodziny następnym pokoleniom. Często już w szkole podstawowej dzieci dostają zadanie narysowania drzewa genologicznego. Warto zatem podejść do tematu wielopokoleniowo. W przeprowadzonych na Uniwersytecie Warszawskim badaniach wykazano, że młodzież, która formułuje dobre opowiadania na temat przeszłości własnej i swoich rodziców, lepiej radzi sobie z wchodzeniem w dorosłość. Opowiadanie dzieciom i wnukom historii rodziny należy zatem traktować jako inwestowanie w ich przyszłość. Dodatkowym atutem wielopokoleniowych dociekań jest jeszcze to, że wnuki mają na ogół wyższe kompetencje komputerowe niż najstarsze pokolenie.

Jak zacząć

Istnieją poradniki, które pomogą nawet osobom stawiającym dopiero pierwsze kroki w tym temacie. Niezależnie od wszystkiego miejscem, w którym powinniśmy rozpocząć poszukiwania, jest… nasza własna głowa. Sami musimy uświadomić sobie, co pamiętamy. Tak zaczną rodzić się pytania, a szukając na nie odpowiedzi, odnajdziemy przodków.

Wiadomo, że z czasem zacierają się nazwiska, daty, miejscowości. Trzeba więc docierać do wiarygodnych źródeł. Dzisiejsza technologia to bardzo to ułatwia. To, co do niedawna wymagałoby wizyt na cmentarzach, zaglądania do ksiąg stanu cywilnego i parafialnych, jest dziś dostępne na wyciągnięcie ręki uzbrojonej w komputer. To wszystko dzięki setkom, może nawet tysiącom, wolontariuszy, którzy rozpoczęli od poszukiwań na własny użytek, a potem zostali poproszeni o włączenie się w akcję przenoszenia ksiąg parafialnych i innych do postaci elektronicznej, czyli o ich digitalizację. Teraz są ekspertami, którzy bardzo chętnie służą pomocą wszystkim zainteresowanym. I to zarówno w bezpośredniej korespondencji, jak i na licznych forach internetowych. To wręcz niewiarygodne, jak wielu jest genealogów amatorów, którzy chętnie dzielą się swoją wiedzą.

Może się tak zdarzyć, i wcale nie są to odosobnione przypadki, że zwracając się z pytaniem, natrafimy na kogoś, kto też szuka przodków z naszego kręgu zainteresowań, często jest też w swoich poszukiwaniach dalej niż my. Nawet kuzyna możemy w ten sposób odkryć, bo przecież kiedyś rodziny były liczne i nie wszyscy utrzymywali ze sobą chociażby minimalny kontakt. Zwłaszcza nazwiska panieńskie naszych matek i babć są pełne takich niespodzianek. Większość odkryć ma bardzo pozytywny przekaz, choć – co zrozumiałe – możemy dokopać się do osób, które będą dla nas niemiłym zaskoczeniem. Zwłaszcza jeśli potraktujemy je przez pryzmat naszych dzisiejszych relacji towarzyskich i społecznych.

A ileż zaskakujących faktów można odkryć przy okazji! Ileż powiązań rodzinnych, o których nie mieliśmy pojęcia. Musimy być jednak przygotowani na to, że nie wszystkie zdobyte wiadomości o naszych przodkach będą powodem do chluby. Ale mogą być też takie, które zaskoczą nas pozytywnie. Często bywa tak, że fortuna kołem się toczyła i to, co mogło być wstydliwe kiedyś, dziś już wstydliwym nie jest.

Prawdziwa historia jest na papierze

Prowadząc poszukiwania, zwracamy uwagę na różne, ważne dla przodków, dokumenty. Są to: paszporty, dowody potwierdzające tożsamość, legitymacje związkowe, ubezpieczeniowe, oświadczenia złożone przed urzędnikami konsulatu czy ambasady, dokumenty sądowe, świadectwa szkolne, własnoręcznie pisane życiorysy, papiery meldunkowe, pokwitowania, akty (urodzenia, chrztu, bierzmowania, ślubu, własności), wycinki z gazet itd.

Gdy uda nam się ustalić, gdzie mieszkali nasi przodkowie, znajdziemy także parafię, w której byli chrzczeni, w której odnotowano ich ślub lub gdzie jest zapis o ich zgonie. W księgach będą prawdopodobnie także zapisy o ich rodzeństwie i rodzicach. Buszowanie po internecie i zdobywanie informacji jest zajęciem ciekawym i niewątpliwie wciągającym, bo sieć łączy teraźniejszość z przeszłością, le kontaktu z prawdziwymi papierowymi aktami sprzed dziesiątków, czy nawet setek, lat nic nie jest w stanie przebić. Wszystkie, dziś pożółkłe, pisane atramentem, kaligraficznym pismem z fantazyjnymi literami, mają wyrażenia właściwe swoim czasom i takąż ortografię. Czasem, nie powinno to dziwić, akty są spisane w języku obcym, albo z treści pisma wynika, że nie wszyscy nasi przodkowie potrafili się podpisać; tę umiejętność posiadało w dawnych czasach stosunkowo niewielu. Nie przerażajmy się, jeśli jakiegoś wyrazu nie będziemy w stanie rozczytać bezpośrednio, może uda się coś wyłuskać z kontekstu. Najtrudniej jest z nazwami miejscowości, co można zaobserwować nawet w przypadku znanych postaci: raz źle odczytane miejsce urodzenia może być potem powielane w setkach podręczników. Nie powinniśmy się też dać zwieść różnej pisowni nazwisk naszych przodków. Częste są przypadki, że nazwiska rodzeństwa zapisano różnie. Pisano przecież ze słuchu, który czasem zawodził. Można też trafić na prawdziwy rarytas z rodzinnych dziejów: jakiś akt powołania, zaświadczenie z ważną informacją itp. Potem można sobie to skopiować i powiesić na ścianie. Dzięki zamiłowaniu mojego syna do genealogii mam kilka takich okazów.

Gdzie szukać

Od XVIII w. parafie rzymskokatolickie miały obowiązek prowadzenia ksiąg: ochrzczonych, bierzmowanych, zaślubionych, zmarłych oraz wykazy parafian. Po drugiej wojnie światowej rejestrację stanu cywilnego prowadzą urzędy stanu cywilnego, które po 100 latach mają obowiązek przekazania ksiąg do archiwów państwowych. Większość tych ksiąg, jeśli tylko nie zostały zniszczone w czasie II wojny światowej, jest już sprowadzona do postaci elektronicznej, więc szukanie jest wygodne i proste. Cmentarz i napisy na nagrobkach – to kolejne cenne źródło informacji, podobnie jak ludzie, których przy tych grobach możemy spotkać.

Bez bibliotek cyfrowych trudno dzisiaj wyobrazić sobie świat genealogii. Odrębną grupę stanowią grupy dyskusyjne i fora genealogiczne gromadzące ludzi o dużej wiedzy. Mogą to być amatorzy, ale także profesjonaliści. Genealog amator dzieli się wynikami swoich badań z innymi, bo tylko wtedy jego trud ma jakikolwiek sens. W internecie mamy możliwość spotykania znacznie większej liczby ludzi niż w świecie realnym, więc łatwiej w nim o zrozumienie i bezinteresowną pomoc.

W poszukiwaniach genealogicznych wykorzystywane są takie narzędzia internetowe, jak: multiwyszukiwarki i wyszukiwarki ogólne, wyszukiwarki wyspecjalizowane w genealogii, różnorodne strony WWW, genealogiczne strony WWW, grupy dyskusyjne, fora i czaty. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę którekolwiek ze słów związanych z przodkami.

Człowiek łatwiej zapamiętuje samo wydarzenie niż czas, w którym miało miejsce, a przypominając sobie, popełnia błędy. Dlatego należy dążyć do tego, aby fakty potwierdzać w różnych źródłach, szczególnie takie, które budzą wątpliwość. W genealogii chodzenie zygzakiem jest koniecznością i najskuteczniejszym sposobem dotarcia do celu.

Poszukiwania genealogiczne niespokojnych uczą cierpliwości, zarozumiałych – pokory, sceptyków – wiary. Samotnym przywracają rodzinę, a rodzinie – ród, którego jest częścią.

Zródło:

Henryk Brunon Szumielski, MINI OKRUCHY – historia poszukiwania przodków https://szukajprzodka.pl/okruchy.pdf