W rękach stylistki #POKOLENIA 19

Planeta mężczyzn

Jeśli powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B. W poprzednim numerze „Pokoleń” zamieszczono wywiad z Anną Mikulską, stylistką doradzającą między innymi seniorom. Korzystając z okazji, jaką jest Dzień Mężczyzny, postanowiłem sprawdzić na własnej skórze (i trochę na kieszeni), jak takie stylizowanie naprawdę wygląda. Spotykałem się z panią Anną – która zajmowała się mną przez półtorej godziny, bo tyle trwa sesja dla jednego klienta – w recepcji dużej galerii handlowej.

 

Krótki rzut oka na mnie i już po chwili Ania, bo skracamy dystans i przechodzimy na „ty”, zna wszystkie słabości mojej sylwetki i ubioru. Ja też mam świadomość, i uprzedziłem o tym, że jestem trudnym przypadkiem, jeśli chodzi o zmianę wizerunku. Ruszamy na obchód wielkiej galerii, niemal biegnąc – mamy przecież tak wiele do zrobienia. Kolejne sklepy i kolejne działy. Setki wiszących na sklepowych wieszakach marynarek. Którą by tu wybrać? Zaczynam mierzyć. Żeby było szybciej, Ania podaje mi marynarki i pomaga je przywdziać. Jest! W trzecim sklepie łapiemy coś, co podoba się stylistce, mnie, a nawet ekspedientkom. Ale zupełnie nie pasują do tego moje spodnie, więc panie przynoszą mi do przymierzalni kilka innych par. Przymierzane modele wprawiają mnie wręcz w zachwyt, choć nie jestem zazwyczaj do tego skory. Jednak trzeba mieć wyćwiczone oko, by w stosach odzieży zalegającej na półkach dostrzec coś, co będzie pasowało do danego człowieka – myślę z podziwem o pracy mojej towarzyszki zakupów.

Przymierzalnie, lustra, zmiany elementów stroju… To wszystko dzieje się tak szybko i w takiej ilości. Pewnie będąc samotnie w galerii, kupiłbym pierwszą z brzegu marynarkę, a tu mierzę ich dziesiątki i każda ma – zdaniem mojej stylistki – jakieś słabości.

Ale ważne są też dodatki, więc na stole pojawia się kilkanaście poszetek – jedwabnych i bawełnianych, kolorowych i stonowanych. Teraz trzeba dopasować którąś do marynarki i całości stroju. Zaczyna mi się podobać to, za czym do tej pory nie przepadałem: komponowanie stylizacji. A to, że czynię to pod okiem fachowca, sprawia, że mam z tego podwójną satysfakcję.

Podsumowując: zajęcie było bardzo przyjemne i zupełnie nieuciążliwe, bo te półtorej godziny wydało się zaledwie chwilą. Dowiedziałem się dużo o tym, na co zwracać uwagę w przyszłości, a z galerii wyszedłem zupełnie odmieniony i w świetnym nastroju, jak na Dzień Mężczyzny przystało. Panowie, polecam!