Żyję pastelowo – #POKOLENIA 28

Prezes Izby Przemysłowo­Handlowej Rybnickiego Okręgu Przemysłowego, Konsul Honorowy Republiki Chorwacji, członek Prezydium KIG i Honorowy przedstawiciel Chorwackiej Izby Gospodarczej w Polsce. Brzmi poważnie – prawda? Kiedy wita mnie ciepły, energetyczny i radosny głos pana Andrzeja Żylaka – ostatnimi czasy bodajże najbardziej rozpoznawalnego w mediach społecznościowych raciborzanina, nie wiem jeszcze, że przede mną jedna z tych niezwykłych, dobrych rozmów, która traktuje o pięknie codziennych wyborów. Nie tylko odzieżowych.

Żyje pan pastelowo? Czy raczej wręcz przeciwnie – ten cały kolorowy anturaż jest jakąś rekompensatą?

Żyję normalnym życiem jak każdy człowiek. Zdarzają się oczywiście momenty bardziej lub mniej radosne, ale mój strój niczego mi nie rekompensuje. Od zawsze widziałem otaczające mnie kolory. Pamiętam jak podczas zbierania grzybów, bawiąc się, układałem je w koszyku w mozaikę kolorystyczną. Będąc jako dziecko na wakacjach na wsi, zawsze podziwiałem rosnące wzdłuż płotów kwiaty, malwy, groszki czy kwitnące pięknie polne maki, chabry otulone zbożami. Co roku z niecierpliwością oczekiwałem na 15 sierpnia, by móc uczestniczyć w kolorowym odpuście. Gdziekolwiek jestem, widzę i czuję otaczające mnie kolory, zauważam pięknie zabawki dla dzieci, ubranka, kolorowe reklamy telewizyjne, niezwykle barwną naturę. To z otoczenia czerpię inspirację dla swoich stylizacji.

Te 1000 koszul w pana garderobie, o której rozpisują się gazety, to taka medialna plotka?

Przygotowując się do spotkania z DDTVN musiałem uporządkować swoją garderobę. Zacząłem od  krawatów, poszetek, szalików i koszul. Z własnej ciekawości, porządkując, zacząłem liczyć. Ku mojemu zaskoczeniu doliczyłem się 360 krawatów, 195 poszetek, 205 szalików i 1000 koszul. Dzięki tej inwentaryzacji powolutku robię remanent.

Moda zawsze była dla pana ważna? I zawsze tak odważnie się pan z nią mierzył?

Nigdy nie kierowałem się modą w pełni tego słowa znaczeniu. Nie zastanawiam się, kupując spodnie o nogawkach szerokości np. 19 cm czy 24 cm, czy marynarki zapinane na trzy lub dwa guziki, czy będą one „hitem” aktualnej mody. Takie były w sprzedaży,  więc je kupowałem. Natomiast starsze elementy garderoby w wyważony sposób dostosowuję w zakresie, jaki mi odpowiada, do aktualnych trendów. Zawsze wplatałem w swój ubiór kolorowe elementy. Moda to kalejdoskop stale zmieniających i powracających kolorów, fasonów, długości itd. To projektanci materiałów i ich producenci narzucają w pierwszej kolejności co w danym roku ma być modne i atrakcyjne, następnie projektanci fasonów i styliści tworzą piękne „dzieła”, które subiektywnie oceniamy.  Wielu korzysta z „podpowiadaczy”, w postaci różnych magazynów  modowych. Ja z nich nie korzystam, chociaż zdarza mi się je przeglądać. Ubierałem i ubieram się dla siebie, a nie dla „ulicy”.  Od zawsze miałem swój styl. Jako młody chłopak co czwartek „zwiedzałem” targowisko i czasami udawało mi się coś ciekawego kupić. Do dziś pamiętam jak kupiłem piękną błękitną bomberkę za 100 zł (pamiętam cenę, bo chciałem też, aby w tym samym czasie babcia kupiła mi kozę, która też kosztowała 100 zł). W domu miałem  koszulkę polo w ciepłym żółtym kolorze i białe lniane spodnie, uszyte z płótna do filtrowania czegoś w cukrowni. Wyglądałem świetnie.

"Ubierałem i ubieram się dla siebie, a nie dla „ulicy”. Od zawsze miałem swój styl."

Zupełnie niedawno zasilił pan grono polskich silver influencerów, a wszystko  za sprawą domu mody w Londynie. Proszę odpowiedzieć tę historię.

Może rzeczywiście dzięki Instagramowi zostałem dostrzeżony przez szerszą publiczność i dzisiaj moje stylizacje dodają odrobinę odwagi męskiej części populacji. W żadnym przypadku nie czuję się jednak influencerem. Zaczęło się prozaicznie. Czasami z żoną robimy kilkudniowe, z reguły nie planowane, wypady do różnych miast w Europie. Będąc swego czasu we Wrocławiu stwierdziliśmy, że pojedziemy do Berlina. Bardzo lubimy odwiedzać sklepy i tak, w jednym z salonów domu mody  z Londynu, organizowany był konkurs/zabawa dla klientów w przygotowanie swojej stylizacji w oparciu o ich nową jesienno-zimową kolekcję. Byłem jak zawsze ciut inaczej, bardziej kolorowo ubrany, więc łatwo mi było tylko dodatkami i jedną częścią ubioru się wystylizować. Wieczorem poszliśmy na ogłoszenie wyników i okazało się, że zwyciężyłem! Otrzymałem drobny upominek, wypiliśmy kawę i tak zakończył się nasz „wypad” do Berlina. W listopadzie, nieco zaskoczony, otrzymałem zapytanie, czy berliński dom mody może wykorzystać moją stylizację (układ kolorów z zachowaniem wszystkich cech kolorystycznych) do swojego katalogu dla krajów azjatyckich. Kilka dni później zaproszono mnie do Londynu na poddanie się testowi kolorystycznemu. Polegał on na rozpoznawaniu odcieni kolorów. Testom poddało się około 20 osób. Na początek dostałem do rozpoznania kolor żółty. Na 24 odcienie (w grupie może być 30  warstw) odgadłem za pierwszym razem 14, a za drugim 17. Kiedy mi podziękowano i zaproszono na kawę, byłem pewien, że odpadłem, ale okazało się, że uzyskałem świetny wynik i dlatego zrezygnowano z dalszej weryfikacji. Dowiedziałem się wtedy, że należę do grupy tetrachromatyków (osób potrafiących odróżnić 100 razy więcej odcieni barwy niż większość populacji, dodatkowo posiadam zdolność zaskakującego łączenia barw (odpowiednio wykorzystuję cechy barw nawet do siebie na pierwszy rzut oka nie pasujących i łączę je tworząc przyjemną dla oka całość). Zaproponowano mi współpracę, określono wstępne warunki, a jednym z nich było założenie swojego profilu na Instagramie. Wzbraniałem się,  ale był to jeden ze wstępnych warunków umowy. I tak założyłem profil PastelowaElegancja. Po trzech miesiącach istnienia na IG miałem podpisać zasadniczą umowę, ale COVID -19 wstrzymał cały proces, chociaż wykonuję już pewne prace dla tego domu mody.

To bardzo czasochłonne tak często zmieniać stylizacje. Co na to bliscy?

Ależ nie! Jeżeli widzi się kolory i zna swoją szafę, nie jest to czasochłonne. Codziennie wieczorem planuję swój ubiór na kolejny dzień. Dlatego rano spokojnie mogę wypić kawę, zjeść śniadanie, zerknąć do internetu i czasami coś jeszcze zmienić w swoim ubiorze. Od dziecka notowałem swoje myśli i zauważając ciekawy kolorystycznie „obiekt” od razu to zapisuję. Przychodząc do domu odwzorowuję to na zasobach swojej szafy. To też kapitalna metoda zapamiętywania swoich ubrań w garderobie. Żona rzeczywiście potrzebuje trochę więcej czasu dla swojego ubioru, a ponieważ mi ubieranie się zajmuje kilka minut – cierpliwie na nią czekam.

"Takich jak ja, czyli tetrachromatyków, w świecie mężczyzn jest ponoć około 8-10 proc., wśród kobiet około 50 proc."

Jak pan godzi wymagającą pracę prezesa Izby Przemysłowo-Handlowej Rybnickiego Okręgu Przemysłowego i konsula honorowego Republiki Chorwacji ze swoją pastelową pasją?

Nie mam z tym najmniejszego problemu. Moja szafa ma tyle możliwości stylizacji, że nie jest to trudne. W większości moich stylizacji są koordynaty, czyli łączenia różnych kolorów, począwszy od achromatycznych poprzez monochromatyczne do chromatycznych i różnych ich cech, faktur i dodatków. Łatwość ich łączenia ułatwia mi widzenie odcieni kolorów i bardzo szybkie dobranie swojego ubioru. Stale podkreślam, że ubieram się dla siebie, a nie dla mody czy jej trendów. Zawsze ubieram się tak, aby czuć się dobrze.

Jak reagują na pańskie stylizacje chorwaccy przyjaciele?

Zupełnie tak samo jak polscy, włoscy, hiszpańscy czy brytyjscy – bardzo pozytywnie. Ci, którzy mnie nie znają, czasami dziwią się, że Polak potrafi się tak ubierać. I w Polsce, i w innych krajach, gdzie bywam, spotykam się z ogromną życzliwością i aprobatą. Wiele osób prosi o możliwość zrobienia zdjęcia, wiele robi je ukradkiem, jeszcze inni proszą o wspólne fotografie. Kiedy przechodzę przez rynek w Krakowie, obok ogródków letnich, bardzo często siedzący w nich goście klaszczą i wstają, tworząc tzw. falę. Podobnie w Zagrzebiu na słynnej ulicy Tkalćićeva czy na Stradumie w Dubrowniku.

Na spotkania biznesowe ubiera się pan w pełni zachowując swój styl?

Ależ tak! Od lat ubieram się odrobinę inaczej i wiele osób już do tego przywykło. Na większość spotkań ubieram się w koordynowane zestawy, tylko czasami zakładam ubiór monochromatyczny, zawsze jednak z jakimś kolorowym dodatkiem.

Jaka moc kryje się w kolorach?

Przeogromna. Nie zdajemy sobie sprawy, ile piękna nas otacza, i to nie tylko kolorowego. Wystarczy tylko je zauważać. Czyż nie uśmiechamy się widząc kolorowo ukwiecone ogrody, rabaty i klomby, pięknie kolorowo ubrane dziecko, kobietę czy mężczyznę, czy nie odczuwamy radosnego uniesienia? Kolory wywierają ogromnie pozytywny wpływ na ludzi, o czym świadczy między innymi nowa sala Rady Europy z piękną wielobarwną mozaiką sufitu i podłogi. Nie bójmy się zauważać otaczających nas kolorów, gdyż wydobywają z naszego wnętrza radość. Nie stygmatyzujmy swoich stylizacji porami roku, dnia, płcią czy wiekiem. Ubierajmy się kolorowo nawet w ponure dni. Wiem to z autopsji, bo widzę, jak mijający mnie ludzie się uśmiechają, czyli sprawia im to radość. Kiedy taki kolorowy siadam w pustym ogródku kawiarnianym, już po kilkunastu minutach zaczyna się on zapełniać! To kolejny dowód na siłę oddziaływania kolorów. Takich przykładów jest mnóstwo. Ludzie kochają kolory.

Polscy mężczyźni, ubrani są w szare brązy, a pan rozróżnia 7 odcieni żółtego. Czy to dar?

Może i dar, ale takich jak ja, czyli tetrachromatyków w świecie mężczyzn jest ponoć około 8-10 proc., wśród kobiet około 50 proc. Tak więc nie tylko polska ulica jest w męskiej części szara. Tak jest na całym świecie!  A przyczyna jest prozaiczna – mniej mężczyzn widzi kolory, a z drugiej strony nawet ta część, która chciałaby się bardziej kolorowo ubierać, ma duży kłopot z nabyciem takiej garderoby. Gdy wchodzi się nawet do renomowanych salonów z odzieżą, dział męski poraża szarością, wówczas gdy działy damskie emanują wręcz kolorami.

Jest jakiś kolor „nie dla mężczyzn”?

Wszystkie kolory są nasze. Nie powinniśmy odróżniać płci. Stygmatyzacja,  począwszy od niemowlęcia, gdzie przypisano dziewczynce kolor różowy, a chłopcu niebieski, pór roku, położenia geograficznego czy nawet wieku powoduje podziały. Taka stygmatyzacja, w dużej mierze lansowana przez przemysł modowy, sprawia, że nawet kolory potrafią nas metaforycznie dzielić.

"Wszystkie kolory są nasze. Nie powinniśmy odróżniać płci. Taka stygmatyzacja, w dużej mierze lansowana przez przemysł modowy, sprawia, że nawet kolory potrafią nas metaforycznie dzielić. "

Czy jest ktoś, kto jest dla pana wzorem w dziedzinie mody?

Nie. Tak jak wcześnie mówiłem nigdy nie interesowałem się modą. Chyba jedynym wzorem był dla mnie ojciec, zawsze elegancko ubrany, z wyjątkową dbałością o szczegóły. Z tą różnicą, że ubierał się jak wszyscy, w „szarości”. Dostaję wiele zapytań, czy i z jakiego poradnika, książki czy bloga korzystam. Nie korzystam z niczego. W poradnikach czy książkach jest wiele bardzo ciekawych informacji o historii i trendach modowych, wiele z angielska brzmiących nazw: rodzajów obuwia, kroju marynarek, spodni, koszul, zegarków, płaszczy, czyli wszystkiego, co się nosi. Bardzo dobrze, że w dobie internetu wiedzę zawartą w tych poradnikach i książkach można znaleźć w skompilowanej wersji na różnego rodzaju blogach. Teraz zastanówmy się, czy ta wiedza jest mi potrzebna dla mojej stylizacji. Przecież kupując marynarkę, spodnie czy buty nie pytam o nazwy fasonów. Sam muszę zdecydować, czy mi się zakup podoba. Chyba że dla własnej przyjemności, w pewnym sensie ukrytego snobizmu, będę operował książkowymi nazwami, co też jest pewną pasją. Cała kolorystka w przeważającej części jest pokazana w tzw. potocznie zwanych szarościach, najłatwiejszych kolorach dla stylizacji. Na Instagramie 95 proc. to bardzo ładne stylizacje, ale w jednej, szarej i eleganckiej tonacji. Wynika to z tego, że panowie nie „widzą” kolorów. Pamiętajmy, że nie można, nawet najbardziej podobającej się stylizacji, przenieść na zasadzie kopiuj/wklej. Musimy sami wypracować swój styl. To jest warunek sine qua non, aby odczuwać radość zabawy w stylizacje.

Czuje się pan współczesnym dandysem nadającym kierunek trendom w modzie seniorów?

Muszę zaprotestować, bo i pani w ten sposób stygmatyzuje wiekiem „modę”! Jeszcze raz podkreślam, że  ubieram się dla siebie, a nie mody czy – potocznie – tzw. ulicy. Nie jestem też współczesnym dandysem, który próbuje nadać kierunek w modzie silver. Do znudzenia powtarzam: kolory otaczają nas od zawsze, wystarczy je tylko zauważać. Wobec tego, czy można w ogóle mówić o modzie silver, skoro od dziecka jesteśmy otoczeni kolorami? Dopiero niedawno przypadkowo zostałem zauważony jako pastelowy przedstawiciel swojego pokolenia, co wcale nie oznacza, że jest to coś nowego w modzie. Natomiast faktem jest, że to pokolenie ubiera się bardzo zachowawczo. Jedynym argumentem jest: to nie wypada. A właśnie nie! Wypada! Wyzwólmy własne, czasami ukryte marzenia ubierania się inaczej i zacznijmy je spełniać! Na Instagramie mam wiele wpisów typu: „Och, jak bym chciała mieć takiego dziadziusia” lub „Czy mogę być pana wnuczką?”, „Uwielbiam pana stylizacje, żeby mój tata się tak ubierał”, itp.

Co zrobić by czuć się dobrze ubranym, a nie przebranym?

Ubierać się dla siebie. Oceny zawsze będą subiektywne i nie trzeba się nimi przejmować.

Andrzej Żylak – raciborzanin, górnik, biznesmen.  Założyciel kilku fundacji na rzecz zdrowia. Prezes Izby Przemysłowo­Handlowej Rybnickiego Okręgu Przemysłowego, konsul honorowy Republiki Chorwacji, członek Prezydium KIG i honorowy przedstawiciel Chorwackiej Izby Gospodarczej w Polsce.