Niemieccy seniorzy – jacy są? #Pokolenia 52

Niemieccy seniorzy – jacy są?

Odpowiedź na to pytanie jest tak zróżnicowana, jak zróżnicowana jest niemiecka mentalność. Nie wolno zapominać, że ponad 33 lata lat po przełomie, po upadku muru berlińskiego i zjednoczeniu Niemiec, różnice w jakości życia na terenie tego kraju jeszcze przez wiele lat pozostawały bardzo wyraźne. Co więcej, wciąż są dostrzegalne. Mówiąc o niemieckich seniorach, warto nawiązać do tzw. landów zachodnich i nowych landów przyłączonych do Niemiec w 1990 r. Czy zatem senior z Bawarii lub Hesji jest tak bardzo inny niż senior z Brandenburgii, byłego Berlina Wschodniego, Saksonii? Owszem, jest. Życie w dwóch tak skrajnie różnych systemach politycznych, przy tak odmiennych standardach, niewątpliwie wpłynęło na postrzeganie rzeczywistości przez pokolenie współczesnych niemieckich seniorów.

 

Seniorzy z byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej i byłej Republiki Federalnej Niemiec są różni. Dlaczego? RFN miała swój plan Marshalla i cud gospodarczy, który przyczynił się do tego, że dość szybko po 1945 r. w zachodnie progi zawitały dobrobyt i beztroska. Pokolenie lat 50. i kolejne generacje w byłej NRD miały z kolei plan 5-letni, półki sklepowe wypełnione pustką, indoktrynację zamiast demokracji… oraz Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego (Stasi).

Na podstawie obserwacji poczynionych przede wszystkim w najbogatszym landzie Niemiec – Bawarii – oraz w Berlinie i Brandenburgii mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że Ossi (Niemcy z landów wschodnich) mają do dziś w pamięci cenę, jaką niemieckie społeczeństwo zapłaciło za II wojnę światową po „wyzwoleniu” przez wojska radzieckie. Gwałty na tysiącach kobiet w Berlinie –dzisiejszych seniorkach – oraz odrzucenie elementarnych praw, którymi kieruje się demokracja, wzniesienie muru berlińskiego w 1961 r., a co za tym idzie rozdzielenie rodzin, czasem w sposób wręcz groteskowy, a jednocześnie tragiczny (brat mieszkał w Berlinie Zachodnim, zaledwie kilka metrów od budynku, w którym mieszkała siostra, lecz już w Berlinie Wschodnim). To wszystko zabrało ówczesnemu pokoleniu 30- i 40-latków nie tylko rodziny, lecz także poczucie bezpieczeństwa, wygenerowało samotność i bezsilność. Takie rzeczy bez wątpienia uczą pokory i doceniania zmian. Seniorzy z byłych landów wschodnich na pewno doceniają te zmiany bardziej niż seniorzy z byłej Republiki Federalnej Niemiec. Wschodni seniorzy stali się bardziej krusi, ale poprzez kruchość – silniejsi. Są też bardziej wrażliwi, otwarci, wdzięczni za najdrobniejsze rzeczy. Rzeczy, które wielu seniorów z byłych landów zachodnich od dawna uznaje za oczywistość. Żyją pełnią życia, cieszą się chwilą, chwytają każdy dzień w podziękowaniu za to, że przyszło im dożyć w dobrym zdrowiu lepszych czasów, szacunku niezależnie od poglądów politycznych oraz zróżnicowanej opieki medycznej.

Kogo nazywa się osobą starszą

Według niemieckich danych statystycznych status seniora jeszcze do niedawna posiadali ludzie powyżej 60. roku życia. Jednak na przestrzeni ostatnich lat pewne kryteria uległy zmianie. Jednym z nich jest obecnie osiągniecie wieku emerytalnego, czyli 67. roku życia. Osoba, która przechodzi na emeryturę, bywa postrzegana jako osoba starsza, niezależnie od tego, czy uprawia sporty ekstremalne, czy jest zdana na czyjąś opiekę. Podsumowując: seniorem w Niemczech określamy osoby od wieku 60-70 lat. Jest to oczywiście ustalenie umowne, odnoszące się do tego, czy osoba w wieku 60 lat już sama postrzega się jako seniora/seniorkę i ponadto zależne od tego, kto nazywa osobę starszą seniorem. Inaczej będzie to wyglądało w przypadku dziecka, nastolatka, inaczej w przypadku lekarza pierwszego kontaktu, jeszcze inaczej w przypadku nieco zazdrosnej sąsiadki, która mając na przykład 55 lat z trudem akceptuje fakt, że pani w wieku 65 lat żyje o wiele bardziej intensywniej niż ona sama. Owe umowne ustalenie jest jednak dość powszechne w całych Niemczech, niezależnie od podanych przykładów.

Jak wygląda system opieki

Nie bez powodu niemieckie zapotrzebowanie na opiekę, w tym – co warto podkreślić – całodobową opiekę domową, jest najwyższe pośród wszystkich krajów europejskich. W Niemczech mieszka 18,4 mln osób, które osiągnęły lub przekroczyły 65. rok życia. Tym samym procentowo ludzie w wieku 65+ stanowią aż 22 proc. całej populacji. Zapotrzebowanie na opiekę jest zatem ogromne. A zasoby – wciąż niewystarczające. I nie mówimy tutaj tylko o zamożności społeczeństwa, chociaż i ten fakt odgrywa istotną rolę. O ile bowiem w Niemczech 90 proc. rodzin jest w stanie pozyskać środki na zapewnienie swoim bliskim opieki domowej, o tyle w Polsce sytuacja jest wręcz odwrotna. W Niemczech, nawet w landach mniej zamożnych, większość rodzin może sobie pozwolić na zapewnienie bliskim opieki domowej, zachowując tym samym czynność zawodową. Nie bez znaczenia pozostają oczywiście takie czynniki, jak budżet domowy, wysokość emerytury czy renty seniora, ale też dofinansowanie opieki domowej, dziennej czy całodobowej w domach opieki lub w tzw. wspólnotach mieszkaniowych dla samodzielnie funkcjonujących seniorów. W Niemczech każdy rodzaj opieki jest dofinansowywany. Wysokość dopłaty zależy jedynie od rodzaju opieki i stopnia niepełnosprawności seniora (tzw. Pflegegrad, stopień niepełnosprawności 1-5).

Służba zdrowia nie dla seniorów

Największym problemem niemieckich seniorów są problemy zdrowotne. Czy tamtejszy system staje na wysokości zadania? Niestety, często nie. Biurokracja i niekompetentni lekarze głoszący uwagi typu: „No, 18 lat to pan już nie ma”, to dość powszechne zjawiska godzące w godność seniorów. Dodatkowo bywają oni przytłoczeni procedurami, które ciągną się w nieskończoność, a dotyczą nierzadko banalnych spraw. Negatywne podobieństwa z naszym krajem można dostrzec w takich dziedzinach, jak: służba zdrowia w zakresie geriatrii, oporne przyznawanie stopnia niepełnosprawności, oczekiwanie miesiącami na termin u lekarza specjalisty i tygodniami na tzw. wizyty domowe.

Senior wykąpany i najedzony, to szczęśliwy senior?

Niemieccy seniorzy pogodzeni z chorobą czy różnymi dolegliwościami najbardziej cierpią z powodu samotności w rodzinie. To relacje, które są często dosyć powierzchowne. Niemieckie rodziny cenią sobie prywatność – zapewniają opiekę bliskim, mając na to wystarczające środki finansowe, ale jednocześnie odmawiają im ciepła i bliskości.

Niemieccy seniorzy odwzajemniają uśmiech sąsiada, delektują się drobnymi rzeczami, biorą aktywny udział w wydarzeniach kulturalnych i towarzyskich, chodzą do filharmonii, kina, czytają – ku zdumieniu młodych ludzi – książki i gazety w metrze. Lecz to wszystko nie jest w stanie wypełnić ich poczucia samotności w tłumie i pośród rodziny, której beztroska, a nawet obojętność, to niemiecka wersja angielskiego my home is my castle (mój dom jest moją twierdzą – przyp. red.).

Przy odrobinie szczęścia w opiece domowej, mając u boku empatyczną osobę, odzyskują wiarę w to, że, są jeszcze ludzie, których interesuje ich byt. W większości padają jednak ofiarami rutynowych wizyt tzw. Pflegedienst (opieki społecznej), przy czym i ci „profesjonaliści” dość często nie są zbyt ofiarni, choć chlubią się, że ich zawód to ich powołanie.

System opieki nad seniorami: empatia na taśmie, banerze i bajerze

Największe zdumienie, a nawet przerażenie, budzą, poza nielicznymi wyjątkami, niemieckie domy opieki całodobowej.

Drezno, 2022 r.: przed pewnym domem opieki domowej wisi ogromny baner. Na nim uśmiechnięty personel, górnolotne hasła: radość, empatia, niezawodność, bezpieczeństwo, jak w domu. Wejście bezwzględnie obnaża rzeczywistość. Tempo. Tempo taśmowe. Jeśli słyszymy, że między godziną 6.30 a 8.00 „do zrobienia” jest 20 podopiecznych (na zmianie składającej się z trzech osób), to włosy stają dęba. Owszem, pani Müller jest w znacznym stopniu samodzielna, lecz pan Müller cierpi na paraliż lewostronny, cukrzycę, inkontynencję i demencję. Trzeba poświęcić mu pół godziny, więc 19 osób czeka w kolejce. Lub na odwrót: mniej absorbujący seniorzy obsługiwani są w pierwszej kolejności, podczas gdy wspomniany pan Müller zostaje na koniec. Stąd bezustanna rotacja w niemieckich całodobowych domach opieki. Wykwalifikowany personel nie dotrzymuje kroku wymogom. Nerwowe wywlekanie podopiecznego z łóżka z niezmienionymi pieluchomajtkami, pomiar cukru na toalecie (to nie żart), powierzchowna poranna toaleta i bieg na przełaj z wózkiem seniora, który musi zdążyć na śniadanie na 8.00 lub ewentualnie 8.04. To nie opieka, to rutyna.

Pogodni, radośni i sentymentalni

Czy niemieccy seniorzy są pogodni? W ogromnej większości tak. Cechuje ich również doskonałe poczucie humoru, co obala stereotyp naburmuszonego Niemca. Nierzadko posiadają też niezwykły dar doprowadzenia do łez swoją ciętą, bystrą, niezwykle trafną i przemyconą między wierszami ripostą.

            Zdecydowanie (wbrew temu, co mówią statystyki i sondaże) preferują spędzanie wolnego czasu (a tego im nie brakuje) aktywnie: nordic walking, długie spacery, imprezy z innymi seniorami, np. w domach opieki dziennej, bliższe i dalsze podróże. Bardzo lubią czytać, ale też biorą udział w wydarzeniach kulturalnych, a nawet w koncertach rockowych. Delektują się przyrodą przy filiżance kawy. W zimowe wieczory spędzają czas głównie przed telewizorem, wiosną i latem przesiadują w przydomowych ogródkach albo na działkach (szczególnie w Berlinie, żadne inne miasto nie ma tak dużo ogródków działkowych). Pielęgnują swoje zainteresowania w urozmaicony sposób. 

Niemieccy seniorzy nie próbują cofać wskazówek zegara. Chętnie przeglądają zdjęcia przypominające im najszczęśliwsze chwile. Żyją tu i teraz. Gdy bywają sentymentalni (a bywają), to dlatego, że uważają, że warto jest pielęgnować wspomnienia, mieć coś bardzo osobistego, coś, czego nie zabierze im sąsiad, lekarz, rodzina czy pielęgniarz.