Symcha Rotem, bohater dwóch powstań – #POKOLENIA 29

Właściwie nazywał się Szymon Ratajzer (Rathajzer), ps. „Kazik”, bojowiec powstania w getcie warszawskim i uczestnik Powstania Warszawskiego. Łącznik Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) po aryjskiej stronie Warszawy. Odznaczony: Krzyżem Wielkim Odrodzenia Polski, Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi RP, Złotym Medalem Wojska Polskiego. Upamiętniony napisami na tablicach przy pomniku Ewakuacji Bojowników Getta Warszawskiego przy ulicy Prostej 51. Bohater filmu dokumentalnego „Rotem” Agnieszki Arnold i książki: „Bohater z cienia, Kazik Ratajzer”, Krzysztofa Burnetki i Witolda Beresia. Od 2008 roku Honorowy Obywatel m.st. Warszawy.

Droga do powstania

Urodził się 10 lutego 1925 roku na warszawskim Czerniakowie jako Szymon Ratajzer, najmłodszy z czwórki rodzeństwa. Jego matka pochodziła ze spolonizowanej żydowskiej rodziny Mińskich, prowadziła mydlarnię. Ojciec wywodził się z tradycyjnej rodziny chasydów, po swoim ojcu przejął funkcję kantora w synagodze.

W wieku dwunastu lat Szymon wstąpił do syjonistycznej młodzieżówki. Podczas niemieckich bombardowań Warszawy, we wrześniu 1939 roku, w zburzonym domu rodzinnym stracił brata Izraela i pięciu innych członków rodziny, a sam został ranny. Wtedy, po raz pierwszy, znalazł się w getcie, skąd rodzice wysłali go do krewnych poza Warszawę. Jednak po trzech miesiącach wrócił, a w połowie 1942 roku przystąpił do Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB).

19 kwietnia 1943 roku wybuchło powstanie w getcie, trwało do 16 maja. Trzeciego dnia walk grupa Gutmana, do której należał, przedarła się na teren centralnego getta. Ratajzer został wtedy dowódcą patrolu i łączności. Kiedy walki zaczęły wygasać, komenda ŻOB kazała mu przedostać się na tzw. aryjską stronę. Miał przygotować ewakuację bojowców. Przeszedł tunelem pod ulicą Bonifraterską i nawiązał kontakt z Ichakiem Cukiermanem, ale 8 maja, po powrocie do getta, nie znalazł już w nim żywych bojowców. Kiedy następnego dnia zdecydował się na ponowne przejście na aryjską stronę, po drodze spotkał w kanałach zagubioną grupę Marka Edelmana. Przy pomocy polskich pracowników wodociągów zorganizował ich wyjście z kanału przez właz przy ulicy Prostej 51.

Prosta 51

Po latach pisał: W getcie nikogo nie znalazłem, byłem w rozpaczy, nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Kiedy spotkałem pierwszą grupę w kanałach, powiedziałem im: „Nie oddalajcie się, wszyscy mają czekać pod tym włazem. Od razu pytali:Masz samochody, masz to, masz tamto?”. „Wszystko, ale róbcie tylko to, co ja wam mówię.” Czekali, nie mieli innej możliwości, byli wycieńczeni, na skraju śmierci.

To miejsce na Prostej 51 jest niezwykłe. Na znajdującym się tu pomniku opisana została w trzech językach poruszająca i wzruszająca historia przeprowadzenia kanałami i wywiezienia z Warszawy kilkudziesięciu żydowskich powstańców.

10 maja 1943 r., o godzinie 5 rano, wyszli przez właz, wsiedli do ciężarówki i odjechali w stronę Łomianek koło Warszawy. Był wśród nich m.in. Marek Edelman. Mieliśmy do pomocy jednego faceta, nazywał się chyba Gajek, myśmy go wołali Krzaczek. Zamówił ciężarówkę, siedział przy szoferze. Powiedział szoferowi, że będzie przewoził meble. Kiedy ten zorientował się co to za meble, chciał uciec. Kiedy zobaczył broń, zrozumiał, że nie ma żartów.

Część grupy przyłączyła się do partyzantki, „Kazik” pozostał w Warszawie. Jeszcze we wrześniu 1943 roku wyprowadził ze spalonego getta następną grupę, około 20 Żydów. Pełnił też rolę oficera ŻOB do zadań specjalnych, m.in. współpracy z Armią Krajową. Starał się zorganizować powstania w obozach pracy w Płaszowie i Skarżysku-Kamiennej. Jednym z kontaktów „Kazika” był Stefan Pokropek. „Kazik” poznał go na początku maja 1943 roku, tuż po wyjściu z getta, w trakcie trwającego jeszcze powstania. 23 czerwca 1943 roku „Kazik” i Tuwia, „Tadeusz” Szajngut, przyszli do Pokropka i wspólnie czekali na Czarnego, który obiecał im dostawę broni dla żydowskiego podziemia. Nie wiedzieli, że Czarny był agentem gestapo, a na konspiratorów przygotowano zasadzkę. Żandarmi zaczęli walić do drzwi. „Zaczęła się szamotanina, puścili serię przez drzwi drewniane. Ojca poranili. Krzyknął: Uciekajcie czym prędzej, bo będzie gorąco! – relacjonował syn Pokropka, Jerzy. „Kazik” wyskoczył przez okno. Ojciec strzelił sobie w głowę, dobił się, popełnił samobójstwo, żeby go nie wzięli na tortury – dodał Jerzy. Tuwia, „Tadeusz” Szajngut, również zginął. Wspólnie wylana została krew polskich i żydowskich bojowców w walce ze wspólnym wrogiem – napisali w Ten jest z Ojczyzny mojej Władysław Bartoszewski i Zofia Lewinówna.

Nikt nie śnił o przeżyciu

Wiele lat później zapytano „Kazika” dlaczego przystąpił do powstania?

„Kiedy zabija się kulą, trwa to sekundę i już człowieka nie ma. W Treblince ludzie dusili się ponad 15 minut. Chciałem wybrać lżejszą śmierć, wygodniejszą, jeżeli można mówić o wygodniejszej śmierci, bo ta w komorach gazowych była okrutna. Jedyne co mogliśmy zrobić  w tamtej sytuacji, to przeciwstawić się Niemcom, wiedząc, że na końcu drogi czeka nas śmierć. To była ta jedyna pewna rzecz. Nie było złudzeń, nie było nawet takiej myśli, że możemy przeżyć. Nikt o tym nie śnił. Ani na początku powstania ani później. Żyd był dla Niemców bezbronny, można było z nim zrobić co się zechce”.

W 1944 roku, Symcha Rotem, tak jak inni pozostający przy życiu bojowcy, wziął udział w Powstaniu Warszawskim. Pierwszy tydzień spędził w oddziale AK broniącym sądów, a po ewakuacji sądów przedostał się na Starówkę, gdzie walczył w oddziale Armii Ludowej. Kierował ewakuacją oddziałów powstańczych kanałami. Po wojnie wyemigrował do Palestyny, gdzie wziął udział w wojnie o niepodległość Izraela. Mieszkał w Jerozolimie, w 1963 roku związał się z Instytutem Yad Vashem, biorąc udział w komisji decydującej o przyznaniu tytułów Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. W kwietniu 1913 roku przyjechał do Polski na obchody 70. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim i został uhonorowany Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł 22 grudnia 2018 roku, jako jeden z ostatnich bojowców getta. Miał 93 lata.